Menu close
25.01.2020

Madryt nie jest wymieniany w rankingu miast najbardziej przyjaznych kuchni wegańskiej, tworzonym rokrocznie przez portal Happy Cow. Nie wiedziałam więc zupełnie czego oczekiwać, wybierając się tam na grudniowy weekendowy wypad. Biorąc pod uwagę zamiłowanie Hiszpanów do mięsa, przygotowałam się na najgorsze (czytaj: sałatka z frytkami). Zrobiłam oczywiście reasearch restauracji, opierając się głównie na aplikacji abilionveg, która jest dość popularna w Hiszpanii, i którą serdecznie polecam (przy okazji wrzucania własnych opinii o danej restauracji pomagamy finansowo prozwierzęcym organizacjom z całego świata 💚).

Zazwyczaj wtedy, jak nie nastawiam się na nic dobrego, dane miejsce mnie zaskakuje. I tak właśnie było z Madrytem. Zakochałam się w nim (i jego wegańskiej kuchni) od pierwszego wejrzenia (i gryza). Żałuję tylko, że miałam zbyt mało czasu,żeby go porządnie posmakować! Do każdej z opisywanych poniżej restauracji chętnie wróciłabym przynajmniej jeszcze jeden raz, żeby wypróbować pozostałe propozycje z karty (szczególnie do Levél Veggie Bistro, która po prostu rozłożyła mnie na łopatki), nie mówiąc o innych wegańskich knajpkach, na które po prostu zabrakło mi już czasu (i miejsca w żołądku 😂). Jednym słowem: Madryt to miasto zdecydowanie przyjazne weganom i bezglutenowcom.

Planując wyjazd do Madrytu weźcie pod uwagę, że restauracje w stolicy Hiszpanii, zwłaszcza w weekend, są koszmarnie oblegane. Jedyną radą na to jest wcześniejsza rezerwacja, co niestety czasem nie jest możliwe, jeśli nie wiemy jak dużo czasu będziemy poświęcać na zwiedzanie, albo… zjawienie się w restauracji zaraz po jej otwarciu! Większość Hiszpanów nie jest zbyt punktualna, przez co bardzo rzadko siadają oni do posiłku o umówionej wcześniej godzinie. W związku z tym restauracje zaczynają zapełniać się dopiero kilkanaście minut od wieczornego lub lunchowego otwarcia. Około 13 w porze lunchu i o 21 wieczorem nie ma co liczyć na stolik, natomiast jeśli zjawicie się pół godzinki wcześniej, najprawdopodobniej jakiś kącik będzie jeszcze wolny. U nas zadziałało to w każdym przypadku, jedynie sobotni wieczór zaplanowaliśmy wcześniej, żeby móc spokojnie zjeść przy zarezerwowanym stoliku w Levél Veggie Bistro. Oczywiście jeśli podróżujecie w większej grupie, dla pewności warto zastanowić się już zawczasu nad lokalami i godzinami jedzenia, żeby nie zostać na lodzie, jedząc frytki w McDonald’s 😂.

ŚNIADANIA I WYPIEKI

Celicioso Gluten Free Bakery

Dzień pełen zwiedzania zawsze warto zacząć do porządnego śniadania. W tej cukiernio-piekarni wszystkie produkty są całkowicie bezglutenowe, a niektóre również wegańskie. Możecie zjeść tutaj tostady z pomidorami lub awokado, natomiast jeśli jesteście fanami śniadań na słodko, kilka rodzajów cupcakes, tart i ciast. Lokal dysponuje również wegańskim mlekiem do kawy ☕️. Jego ogromnym plusem jest lokalizacja: dzielnica Chueca, zaraz przy Gran Vía - po śniadaniu na piechotę dojdziecie praktycznie do wszystkich najważniejszych punktów na turystycznej mapie Madrytu w kilkanaście minut.

zdjecie

zdjecie

zdjecie

zdjecie

zdjecie

Chocolateria Los Artesanos 1902

Nie ma Hiszpanii bez churrosów, ale niezwykle ciężko jest dostać takie, które byłyby równocześnie wegańskie i bezglutenowe. To w Chocolaterii 1902 uświadomiono mnie, że te prawdziwe nie powinny w składzie mieć jajek, a samą mąkę i wodę! Nie sprawdzałam tego osobiście, ale podobno nie ma różnicy w smaku pomiędzy tymi bezglutenowymi, a klasycznymi. W dodatku wegańska gorąca czekolada 🍫 jest tu przepyszna: nie za słodka i nie za ciężka: idealna do dość tłustych churrosów. Cukiernia jest jedną z najsłynniejszych w Madrycie, przez co jest niestety niesamowicie oblegana i ciężko dostać w niej stolik. Żeby temu zaradzić, churrosy sprzedawane są też w okienku na wynos. Przy ładnej pogodzie można delektować się ich smakiem w drodze na Puerta del Sol.

zdjecie

zdjecie

zdjecie

zdjecie

zdjecie

Freedom Cakes

Freedom Cakes skrzyżowane z Celicioso byłoby marzeniem każdego bezglutenowego weganina. Ta cukiernia jest bowiem w 100% wegańska, ale za to nie bezglutenowa. W karcie jest jednak kilka rodzajów bezglutenowych muffinek - ta o smaku białej czekolady jest nieziemska! 🧁💚 Lokalik jest mały i uroczy, idealny na deser po kolacji w restauracji VEGA, która jest praktycznie po drugiej stronie ulicy.

zdjecie

zdjecie

LUNCH I KOLACJA

Levél Veggie Bistro

Szczerze mówiąc brak mi słów, żeby w odpowiedni sposób opisać tę restaurację i niczego jej przy tym nie ująć. Nazwa bowiem zupełnie nie odzwierciedla tego, czego możemy się po jej wegańskich propozycjach spodziewać. Przede wszystkim jest to bardzo elegancka restauracja z wykwalifikowaną obsługą (znającą kartę i potrafiącą odpowiednio doradzić w wyborze dania z dość szerokiej karty) i niezapomnianym klimatem. Rzadko kiedy zdarza mi się jeść tak wyrafinowane, przemyślane i idealne dania wegańskie. Karta, oprócz kilku wyjątków, jest bezglutenowa (trzeba jednak o nie spytać obsługę). Niektóre dania oznaczone są ponadto jako “raw”, z dokładnym wskazaniem, że przy ich przygotowaniu nie została przekroczona temperatura 41 stopni Celsjusza. Wszystkie potrawy, które zamówiliśmy były idealnie przygotowane: doprawione, pięknie podane i niezwykle oryginalne w swoich smakach. No a już desery to była uczta dla wszystkich zmysłów, jeśli pozwolicie, że rzucę takim wyświechtanym frazesem.

Levél Veggie Bistro zdecydowanie polecam na romantyczną kolację po całym dniu zwiedzania (jest blisko Parku Retiro), ale koniecznie ze wcześniejszą rezerwacją, zwłaszcza w weekend. Warto sobie zaplanować tam nawet dwa wyjścia, zwłaszcza jeśli jesteście w Madrycie na dłużej. My niestety mieliśmy tylko po jedym strzale. Wybór dań w tej restauracji to chyba najdłuższe w moim życiu wpatrywanie się w kartę i bardzo intensywna dyskusja z mężem 😂. Padło między innymi na Falafel 24 Horas, czyli wersję raw tradycyjnego falafela, restauracyjny specjał: lazanię, lokalną interpretację Hortobágyi Palacsinta, a na deser Pétalos Helados (“mrożone płatki”) i Besos de Fresa (“truskawkowe całuski”): dwa niezwykłe desery, owocowe i kremowe.

zdjecie Falafel 24 Horas

zdjecie

zdjecie Lasagna

zdjecie Hortobágyi Palacsinta

zdjecie Pétalos Helados

zdjecie Besos de Fresa

Mad Mad Vegan

Mało jest na tym świecie osób, które wytrzymują moje tempo zwiedzania. Nie ma zatrzymywania się na piwo co dwie godziny - jest plan i trzeba go wypełnić 😂. Dlatego niezwykle cenię sobie wtedy restauracje, w których jak zamówię lunch, to się najem na kolejne kilka godzin. Taki jest Mad Mad Vegan. Knajpka w stylu nowoczesnych, industrialnych burgerowni z kuchnią amerykańską, ale całkowicie wegańska. Do tego podają tu własne, craftowe i równocześnie bezglutenowe piwo. Z dań bezglutenowych można wybrać burgera i nachosy (których akurat nie próbowałam), tacos z mielonym Beyond Meat (dobre, ale odrobinę niedoprawione) no i to, na co szczególnie warto wybrać się do Mad Mad Vegan: chrupiące “skrzydełka” z kalafiora (Buffalo Coli Wings) i Supreme Yaya Fries, czyli tzw. “frytki z posypką”: sosami, cebulką, “mięsem” i roztopionym “serem”. Nic tak nie rozgrzało nas jak te frytki (na marginesie: pamiętajcie, że w Madrycie w grudniu nie ma 30 stopni, a rano są przymrozki)!

zdjecie

zdjecie

zdjecie

zdjecie

zdjecie

zdjecie

zdjecie

Distrito Vegano

Domowa kuchnia, hiszpańskie klasyki, burgery i lunchowe zestawy, a to wszystko w wydaniu wegańskim, z kilkoma bezglutenowymi opcjami. Lokalik jest malutki, więc jeśli chcecie zjeść w Distrito Vegano lunch w najbardziej obleganych godzinach, warto zrobić rezerwację. Porcje są spore, więc warto się nimi podzielić (sama obsługa to doradza). W Distrito Vegano można spróbować między innymi wegańskiej wersji ośmiornic po galicyjsku (pulpo a la gallega) z “mięsem” Heura (jeśli tylko będziecie mieli kiedykolwiek okazję spróbować tego wegańskiego zastępnika mięsa produkcji hiszpańskiej, a zwłaszcza Bocados de Heura, najlepiej w wersji smakowej śródziemnomorskiej, kupujcie i pieczcie w ciemno!), a czasem również słynnego Cocido madrileño. W lokalu można kupić książkę kucharską napisaną przez szefa kuchni restauracji, zawierającą przepisy na najsłynniejsze potrawy! Dodatkową zaletą restauracji jest jej lokalizacja w okolicy Museo Nacional Centro de Arte Reina Sofía, więc będziecie mogli szybko napełnić brzuchy po obejrzeniu wystaw udostępnionych w galerii.

Patatas locas canarias

zdjecie

zdjecie

Lacón a la gallega

zdjecie

zdjecie

zdjecie

VEGA

Przyjemna, urocza restauracyjka z kilkoma opcjami bezglutenowymi. Po zjedzeniu kilka godzin wcześniej dość tłustego i obfitego lunchu, zdecydowaliśmy się na nieco zdrowsze i mniej kaloryczne dania: trzy małe przystawki (kiszony burak, sałatka z alg i marynowane grzyby), zupę-krem z dynii (jedną z lepszych, jakie w życiu jadłam) i zestaw grillowanych warzyw z pikantnym i orzechowym sosem. Całość może nie powalająca na kolana, ale smaczna i oryginalna. Nie spróbowaliśmy jedynie deserów, bo mieliśmy w planach skosztowanie polecanych szeroko w Internecie ciast z Freedom Cakes, które znajdują się po sąsiedzku.

zdjecie

zdjecie

zdjecie

zdjecie

Cruz Blanca

Co jest najgorsze w jedzeniu na mieście w Hiszpanii? Kolacje serwowane dopiero od 20:30. Kiedy zgłodnieje się wcześniej, trzeba niestety wstąpić do nieco bardziej turystycznych knajpek, często sieciówek, otwartych i serwujących posiłki przez cały dzień. W takich miejscach niestety króluje mięso i trzeba się niezwykle nagimnastykować, żeby dostać talerz, na którym nie będzie nic pochodzenia zwierzęcego, a przy tym bezglutenowego. Jeśli znajdziecie się w takiej sytuacji, warto (zwłaszcza w Madrycie, gdzie to danie jest dość popularne) skusić się na pimientos de Padrón, czyli grillowane, małe, zielone papryczki 🌶 podawane najczęściej z samą gruboziarnistą solą. Warto zapytać jednak o inne dodatki, bo my prawie dostaliśmy wersję z czosnkowym majonezem.

zdjecie

zdjecie

25.01.2020
Obserwuj Pokarmlove w mediach społecznościowych
© 2016-2022. Wszelkie prawa zastrzeżone.